top of page

Nim przejdę do dzisiejszego bohatera testu, chciałbym podzielić się z Wami pewnym przemyśleniem. Jeszcze do niedawna słowo „cyfrowy” wzmacniacz nie wzbudzało dużego zainteresowania, raczej było traktowane jako próba pójścia w zupełnie innym kierunku - coś zbyt innowacyjnego w świecie tradycyjnego audio.

Oczywiście powyższe zdanie to moje subiektywne odczucie, choć być może jest tak w rzeczywistości? Dzisiaj chciałbym przedstawić zintegrowany wzmacniacz z funkcjami sieciowymi TDAI-3400 firmy Lyngdorf wyposażony w automatyczną korekcję pomieszczenia RoomPerfect.

Lyngdorf TDAI 3400. Garnitur skrojony na miarę.

Przygotował: Zbigniew Boroń

lyngdorf-tdai-3400-1.jpg

Partner artykułu:

Trimex.jpg
lyngdorf 2.jpeg
l 3.jpg
lyngdorf app.jpg


Urządzenie do testów dostarczone zostało przez dystrybutora marki Lyngdorf, a sam obiekt naszych zainteresowań był zapakowany w pokaźnych rozmiarów pudełko. Na pierwszy rzut oka karton może sugerować znacznie większe urządzenie w środku, niż w rzeczywistości. Po rozpakowaniu jasnym stało się, że mamy styczność ze standardowych rozmiarów urządzeniem audio (w tym przypadku wzmacniaczem), choć z drugiej strony zdecydowanie trafniej byłoby napisać, że przed nami wyłania się pełnoprawny system wysokiej klasy, zwany potocznie "urządzeniem audio all-in-one". Tak, jest to pełnoprawny system audio do tego w każdym calu wysokiej klasy. Sytem zbudowany w oparciu o ideę wzmacniacza, wbudowanego przetwornika cyfrowo-analogowego wysokiej klasy oraz streamer dający nam praktycznie nieograniczone możliwości różnych źródeł muzyki. Wróćmy jednak na początek - do samego opakowania, które jest istotne z perspektywy transportu sprzętu. Zabezpieczenia wewnątrz pudełka dają poczucie bezpieczeństwa sprzętu, który się w nim znajduje. Nie znajdziemy tam styropianu czy innych tego rodzaju zabezpieczeń, tylko gruby karton i solidną folię, które utrzymują wzmacniacz jakby w powietrzu. Oprócz wzmacniacza w pudełku znajdują się standardowe akcesoria, takie jak pilot, dokumentacja, kabel zasilający oraz te bardziej „egzotyczne" w postaci mikrofonu (bardzo istotnego, ale o tym później) wraz ze statywem i okablowaniem. Całość waży niewiele ponad 8 kilogramów, jednak po wyjęciu wzmacniacza z pudełka od razu czuje się, że mamy do czynienia z solidnie wykonanym urządzeniem.

Już w pierwszym - bezpośrednim kontakcie - sprzęt marki Lyngdorf pokazuje, co oznacza przemyślany design, jak wygląda sprzęt do którego produkcji użyte zostały materiały jedynie wysokiej klasy. Wszystko jest dobrze spasowane, front urządzenia to jedna linia (łączenie wyświetlacza z metalowym frontem niezauważalne). Oprócz bardzo dużego czytelnego wyświetlacza umieszczonego po lewej stronie (1/3 całości frontu), mamy jeszcze gałkę wyboru źródła, wejście USB, wejście mikrofonowe oraz wyjście słuchawkowe. Tuż nad wspomnianymi wejściami znajduje się tajemnicze okienko przypominające wyświetlacz, ale jak wynika z opisu producenta, jest to miejsce, gdzie zostały umieszczone: anteny Wi-Fi oraz Bluetooth. Z prawej strony frontu znajdziemy malutki przycisk stand-by oraz pokaźnych rozmiarów „gałkę” potencjometru głośności. 

​ 

 

(bogactwo gniazd wejść i wyjść. Na zdjęciu wersja uzupełniona o dwa dodatkowe moduły - do dokupienia osobno)
 

Na tylnej ściance znajdziemy dwa wejścia analogowe RCA oraz po jednym wyjściu RCA oraz XLR. Dodatkowo znajdziemy cały arsenał wejść cyfrowych: trzy optyczne, dwa koaksjalne, jedno AES/EBU, jedno USB (A), jedno USB (B), jedno wyjście cyfrowe koaksjalne, solidne terminale głośnikowe, główny włącznik urządzenia, trigger - jedno wejście i jedno wyjście typu jack 3,5 mm, złącze RS232, złącze Ethernet RJ45 oraz gniazdo kart SD (tworzenie kopii zapasowych filtrów i ustawień). Wzmacniacz dysponuje mocą wyjściową 2 x 200 W (8 Ohm) oraz 2 x 400 W (4 Ohm).  

​Warto w tym miejscu wspomnieć o solidnych stopach antywibracyjnych, na których usadowiony jest wzmacniacz. Mamy pewność tego, że nawet nie stosując drogich platform antywibracyjnych, nasze urządzenie jest we właściwy sposób odseparowane od szkodliwego wpływu wibracji na nasz sprzęt audio. Cztery solidne stopy wykonane, z na równi wysokiej klasy materiału co reszta - nic więcej w tym temacie oczekiwać nie możemy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


​ 

​Test urządzenia rozpocząłem od standardowego podłączenia, nie używając funkcji RoomPerfect. Oglądając prospekty reklamowe zobaczymy, że obok testowanego wzmacniacza pokazywane są małej wielkości głośniki tej samej marki. Myślenie o tym, że ten wzmacniacz w głównej mierze pracuje/powinien pracować z małymi/średniej wielkości głośnikami byłoby całkowicie błędne. Wzmacniacz ten doskonale radzi sobie z praktycznie każdymi dostępnymi na rynku konstrukcjami, także z tymi o sporych wymaganiach (a także wielkości), co też zostało przez nas sprawdzone. My jednak do samych testów zdecydowaliśmy się użyć nasze ulubione monitory podstawkowe firmy KEF, które ostatnio służyły dzielnie także w kilku innych testach ze wzmacniaczami, których moc oraz konstrukcja (a także cena) wskazywała na ogólnie przyjęty High End.


Wróćmy jednak do naszego bohatera i jego możliwości brzmieniowych w zestawieniu z głośnikami KEF LS50 oraz kablem głośnikowym Tellurium Q Ultra Black. Bez wspomnianej powyżej korekcji RoomPerfect (o niej szerze za chwilę) wzmacniacz zagrał poprawnie, ale to, co najlepsze było dopiero przede mną. Cała zabawa rozpoczęła się w momencie, kiedy do gry wkroczył mikrofon i system automatycznej korekcji pomieszczenia - tak, tak, jest to właśnie nasz RoomPerfect. Tak jak opisywałem wcześniej wraz ze wzmacniaczem otrzymujemy mikrofon, statyw oraz wystarczającej długości kabel wraz z przejściówką na jack 3,5 mm. Powyższe akcesoria służą wzmacniaczowi do „poznania” otoczenia, w którym będziemy odtwarzać muzykę. Po zmontowaniu statywu, zainstalowaniu mikrofonu i podłączeniu do wejścia mikrofonowego z przodu urządzenia otwiera się przed nami proces „uczenia”. Informacje wyświetlane na wyświetlaczu urządzenia prowadzą nas poprzez kolejne kroki, które mają na celu korekcję akustyczną pomieszczenia odsłuchowego oraz zestawu głośnikowego. Cały proces, przy każdorazowym przemieszczeniu mikrofonu w inne miejsce pokoju odsłuchowego, informuje nas (procentowo) na ile „poznał” otoczenie akustyczne pokoju, w którym się znalazł. W moim przypadku do uzyskania 100% wiedzy urządzenia mikrofon zmieniał swoje miejsce 9 razy. Po zakończeniu całego procesu możemy rozpocząć odsłuch, opierając się o zdefiniowane tryby odsłuchu. Cała powyższa procedura jest nie tylko ważnym elementem konfiguracji sprzętu w naszym pomieszczeniu, ale wręcz istotnym do tego, by otrzymać dźwięk na poziomie często nieosiągalnym dla konkurencji w tym przedziale cenowym. RoomPerfect  do tej pory był elementem dodatkowym i aby skorzystać z niego należało wykupić (zaznaczmy - nie tanią) licencję. Obecnie dostajemy RoomPerfect jako element nierozłączny przy zakupie wzmacniacza TDAI3400, co pod względem cenowym okazuje się absolutnym hitem. Ale jak wiemy - nie cena gra, tak jak na całość oceny wpływa jeszcze kilka innych elementów. I tutaj zaczyna się kolejna porcja zabawy ze wzmacniaczem marki Lyngdorf. Do obsługi urządzenia możemy wykorzystać tak dedykowaną aplikację "Lyngdorf Remote", która jest dostępna na smartfona/tablet z systemem Android oraz iOS, ale też dodatkowo/zamiennie możemy wpisać w przeglądarce internetowej IP wzmacniacza i z tego poziomu cieszyć się sterowaniem systemu bezpośrednio z komputera. 

 

Nim jednak przejdę do wrażeń odsłuchowych chciałbym kilka zdań poświęcić samej aplikacji. Pierwsze, co zwróciło moja uwagę, to szybkość oraz stabilność aplikacji. Niezależnie, czy korzystamy z AirPlay, Spotify lub serwera uPnP, aplikacja działa dosłownie błyskawicznie. Ani jeden raz podczas testów nie zawiesiła się, nie wyłączyła bez powodu (z czym u konkurencji bywało różnie). Tak więc na tle wielu innych aplikacji do obsługi sprzętu audio mamy do czynienia z bardzo profesjonalnie przygotowaną i przemyślaną w każdym elemencie aplikacją. Obsługa z jej poziomu wzmacniacza jest bardzo przyjemnym doznaniem. W menu aplikacji otrzymujemy błyskawiczny dostęp do ustawień urządzenia. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


 
 
 
 

 

 

 

 

 



Po wykonaniu automatycznej korekcji pomieszczenia, możemy bardzo łatwo przechodzić pomiędzy różnymi ustawieniami wzmacniacza, wybierać źródło dźwięku, rodzaj korekcji, włączać lub wyłączać korekcję, korzystać ze Spotify, radia internetowego czy domowego serwera muzycznego. Całe menu wzmacniacza mamy podane „na tacy” w łatwy i bardzo przemyślany sposób. Ważna informacja - przejście całego procesu automatycznej kalibracji, instalacji mikrofonu czy ustawień wzmacniacza zajmuje trochę czasu i jest to zadanie dla cierpliwych osób. Jeśli więc jesteście cierpliwi możecie spokojne przejść do kolejnego zdania, jeśli jednak brakuje Wam cierpliwości w ustawianiu swojego sprzętu, nie lubicie wszelkich nowinek technicznych czy rozszerzonych funkcji - tym razem koniecznie zmieńcie podejście do świata audio. Każdy, kto zainwestuje swój czas i przejdzie cały proces konfiguracji i korekcji, otrzyma wyjątkową nagrodę w postaci niezwykłej urody dźwięku, nie dodawaniu niczego od siebie oraz ukazywaniu dźwięku takim, jaki został zarejestrowany podczas tworzenia płyty. Pełny, wyważony, oparty na niesamowitej zdolności prezentacji brzmienia bliskiego temu, który uznajemy za neutralny.
 
Jako że mamy do czynienia z urządzeniem all-in-one, wystarczyło podpiąć głośniki i przejść do zasadniczego testu brzmienia, pomijając konieczność podłączenia zewnętrznych źródeł muzyki. Swój odsłuch rozpocząłem od albumu z muzyką do filmu "Last of the Mohicans". Przechodząc od utworu do utworu udało się w pełni odczuć przestrzeń i wielkość nagrania, oczami wyobraźni przenosiłem się to na prerie, to do gęstego lasu, a w głowie wciąż brzmiał przewodni motyw, wygrywany na skrzypcach. Każdy dźwięk jest podawany niesamowicie dokładnie, bez żadnych podkolorowań, bez narzucania, bez eksponowania któregokolwiek z zakresów pasma.
Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że odkryłem tę płytę na nowo, w bardziej dojrzały sposób.
 
 
 
Kolejnym utworem jaki posłużył do odsłuchów i dał spory wgląd w możliwości brzmieniowe TDAI3400, była „Pneuma” zespołu Tool . Jest to jeden z tych utworów, który powoli wciąga nas w swoje objęcia, rozkręca się z każdym kolejnym dźwiękiem, gitara hipnotyzuje, a wszystko to w końcu osiąga swoje apogeum w kulminacyjnym punkcie nagrania zaakcentowanym jazgotliwym dźwiękiem gitary. Utwór zawiera w sobie wiele słyszalnych wyraźnie smaczków, zwrotów akcji. Wokal jest wyraźnie umiejscowiony na scenie, po jego prawej i lewej stronie rozgrywa się spektakl muzyczny, który ma kilka planów, sięga także mocno w głąb sceny. Lyngdorf pokazał coś, czego nie sposób doświadczyć w każdym przypadku i to bez względu na cenę wzmacniacza - braku natarczywości, zachowania równości wszystkich pasm ale niepozbawionej najlepszych elementów i smaczków budujących samo nagranie. "Pneuma" w trakcie odsłuchów zachęcała do odsłuchania po raz kolejny, pozostawiała ten pozytywny niedosyt, który wywoływał potrzebę kolejnego odsłuchania tego samego repertuaru.

 
Następnym utworem, po który sięgnąłem tak dla samej przyjemności ale i na potrzeby testu był „Anioł” z płyty "Derwisz i Anioł" zespołu Maanam. Wokal Kory zdawał się być obecny tu i teraz, żywy, dźwięczny, przekazujący ogromną dawkę emocji. Perkusja i gitara brzmiały niesamowicie naturalnie, selektywnie. Brzmienie tych instrumentów było na swój sposób prosty/czytelny i jak już pisałem to powyżej - naturalny. Zaskakiwała dziwna potrzeba powracania do tych samych utworów/płyt właśnie ze względu na fenomenalną zdolność budowania nastroju bez sztucznych zabiegów, różnych sztuczek czy kreowania brzmienia poza tym, które zostało zarejestrowane w materiale. Na koniec typowych testów przyszedł czas na Tori Amos w utworze "Winter". Dźwięki fortepianu w połączeniu z delikatnym wokalem Tori Amos były przedstawione w bardzo subtelny ale rzeczywisty sposób. Dało się odczuć delikatność tam, gdzie była ona zamierzona i nie poddana żadnemu nienaturalnemu uspokojeniu. Fortepian brzmiał w sposób niezwykle rzeczywisty, tak jakby stał tuż obok. Wielkość instrumentów (w głównej mierze tych klasycznych) była o właściwych proporcjach w stosunku do prezentowanej sceny oraz samego wokalu. Podstawy niskich tonów zbudowane nie tyle o swoją masę, co o samą różnorodność. Rzecz jasna nie brakuje ani dynamiki w uzyskiwanym brzmieniu ani samej mocy we wzmacniaczu, by poczuć niskie tony. Jednak wszystko w tym brzmieniu podporządkowane zostało kulturze i naturalności. Moc służy pewnym celom - nie jest celem samym w sobie.
 
Jakie więc jest to brzmienie wzmacniacza Lyngdorf TDAI3400? Na wstępie muszę jednak wyraźnie podkreślić i ponownie zaznaczyć, że jest to urządzenie stricte skierowane do bardzo świadomego audiofila czy melomana. Powodem jest (a może raczej wartością dodaną) korekcja brzmienia oparta o technologię RoomPerfect. Po poświęceniu czasu przypomnę - dla własnych przyjemności - dźwięk, którego doświadczymy można określić jako bardzo wyrównany w całym paśmie, nie eksponujący żadnego z zakresów, dojrzały i nie dodający nic od siebie. Możliwości jakie otwierają się przed użytkownikiem powyższego wzmacniacza przy użyciu automatycznej korekcji RoomPerfect, są nie do przecenienia i potraktujcie je poważnie. Ileż to razy zdarza się nam narzekać na uciążliwe niedogodności naszych pokoi odsłuchowych - a to za dużo basu, a to słyszalny pogłos - i tak można by wymieniać wiele innych „dolegliwości” tych przestrzeni. Wzmacniacz Lyngdorf TDAI-3400 z pewnością nie uleczy wszystkich posiadanych w naszych pokojach niedoskonałości, jednak z pewnością postara się o dużo większy komfort naszych odsłuchów, jeśli tylko damy mu na to szansę. 
 
Kolejną rzeczą o jakiej trzeba napisać, to regulacja czułości wejść w tym wzmacniaczu. Jest to już trzeci ważny element jaki otrzymujemy niejako w bonusie od producenta tego wzmacniacza. Nagle podpinając zewnętrzne źródła możemy wpływać na ich m.in. dynamikę i co zauważyliśmy w trakcie naszych testów, na sporą zmianę uzyskiwanego brzmienia. Przyznam jednak, że tutaj sporo zależy od subiektywnych potrzeb oraz naszej subiektywnej ocenie końcowego brzmienia. Będą tacy użytkownicy, dla których będzie to w pewnym stopniu "wybawienie" na braki w brzmieniu uzyskiwanym w połączeniu z innymi elementami toru audio.
Czy więc Lyngdorf wypuścił na rynek sprzęt idealny i do tego pozbawiony wad? I tak... i nie. Jedyną zauważoną niedoskonałością, którą odkryłem w trakcie okresu użytkowania w/w wzmacniaczem to pilot.

 

 

 

 

 

 

 

 

 


 
 
 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Sprawa była o tyle dziwna, że były sytuacje kiedy pilot ten traci łączność z urządzeniem po czym za chwilę działa jakby nigdy nic. Być może to tylko przypadłość tego konkretnego egzemplarza, który dotarł do mnie na testy - ale z obowiązku wspominam o nim. Poza tym sprzęt zdaje się nie mieć słabych stron od strony brzmieniowej nawet dla bardziej osłuchanych osób. Możecie (szczególnie po automatycznej korekcji) otrzymać brzmienie bardzo dojrzałe, brzmienie pokazujące czym jest naturalność, właściwość prezentacji wielkości sceny czy barwa wokalu (w szczególności kobiecego).

Polecam wszystkim i to nie tylko tym, którzy poszukują wzmacniacza do swojego systemu. Polecam ten wzmacniacz absolutnie wszystkim, którzy stawiają prawdziwość brzmienia nad sztuczne efekciarstwo. Lyngdorf TDAI3400 może stać się dla wielu osób końcem poszukiwań wzmacniacza spełniającego takie właśnie oczekiwania, jakie w trakcie testów pokazały najlepsze cechy tego urządzenia. Wzmacniacz gościł w moim pokoju odsłuchowym ponad 2 tygodnie i gdyby tylko nadarzyła się okazja, bardzo chętnie gościłbym go dłużej nawet jako sprzęt referencyjny do recenzji nowych wydawnictw muzycznych. Jego możliwości w zakresie prezentacji naturalności brzmienia, swobody wybrzmień w każdym zakresie i przy tym zapas (spory) mocy są na najwyższym poziomie.

Kto więc szuka - może już znalazł, kto jeszcze nie zna - koniecznie musi poznać. Lyngdorf swoim TDAI3400 potrafi poruszyć nasze audiofilskie serca i słusznie, bo trudno w tej cenie o podobnej klasy wzmacniacz audio. I na koniec przypomnę, że mamy przed sobą praktycznie kompletny system audio najwyższej klasy, obudowany fabrycznie w kosztowne i do tego realnie wpływające na brzmienie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) technologie. Z naszej strony w 100% polecamy!


Do testów sprzęt dostarczyła firma Trimex Poland. Dziękujemy serdecznie!
https://www.trimex.pl

Dane techniczne: 
 
Moc wyjściowa: 2 x 400 W @ 4Ohm, 2 x 200 W @ 8Ohm
Wejścia cyfrowe:
   1 x AES-EBU (≤ 192 kHz / 24 bity)
   2 x koncentryczne (≤ 192 kHz / 24 bity)
   3 x optyczne (≤ 96 kHz / 24 bity)
   1 x USB B (≤ 384 kHz / 32 bity, ≤ DSD128, DXD)
Wejścia analogowe:
   2 x analogowe single-ended RCA (maksymalny poziom: 4,0 V = 0dBFS)
   1 x wejście mikrofonowe do kalibracji RoomPerfect™
Wysokiej klasy moduł wejść analogowych:
   3 x single-ended RCA
   1 x zbalansowane XLR
Wyjścia:
   1 x stereofoniczne analogowe RCA
   1 x stereofoniczne analogowe XLR
   1 x stereofoniczne cyfrowe - kabel koncentryczny
   1 x słuchawkowe 3,5 mm
Specyfikacja dźwięku:
   Pasmo przenoszenia: ± 0,5 dB od 20 do 20 000 Hz
   Całkowite zniekształcenie harmoniczne: 0,05% maks. Od 20 do 20 000 Hz, THD-N          1w / 8ohm 0,04% / THD-N 1w / 4ohm 0,04%
Mediaplayer:
   Roon Ready
   Spotify Connect
   Obsługa DLNA (uPnP)
   Airplay
   Lokalne odtwarzanie plików (USB)
   Radio internetowe (vTuner)
Połączenia bezprzewodowe:
   Bluetooth (4.2 BLE)
   Wi-Fi (802.11 n/ac)
Trigger (12 V):
   1 x wejście, które może być związane z wejściami audio
   1 x wyjście, 3,5 mm jack / Progi ok.: włączone: 2.4 V wyłączone: 1,6 V
Interfejsy sterowania:
   Interfejs WWW, kontrola IP
   Aplikacja Lyngdorf Remote na systemy iOS i Android
   1 x złącze DB9 do sterowania RS232
   1 x złącze Ethernet RJ45 Ethernet
   2 x złącza USB (typ A)
   Gniazdo kart SD (tworzenie kopii zapasowych filtrów i ustawień)
Akcesoria w zestawie:
   Mikrofon RoomPerfect™
   Podstawa mikrofonu
   Kabel i złącze mini-jack
   Pilot zdalnego sterowania (IR/Bluetooth)
Wymiary (H x W x D): 10,5 x 45 x 36 cm
Waga: 8,2 kg
 
Kolumny zastosowane do testów to KEF LS50. Zastosowane przewody głośnikowe to Tellurium Q Ultra Black.


Nasze odsłuchy oparliśmy także o następujący materiał muzyczny:
 

remote.jpg
bottom of page